W sklepach na dobre trwają wyprzedaże – nic dziwnego, że tłumy ludzi wybierają się do centrów handlowych po nowe stylizacje, urządzenia do domu itp. To chwyt marketingowy czy faktycznie okazja?
Jak powszechnie wiadomo, największe wyprzedaże zaczynają się po świętach Bożego Narodzenia. Wyprzedaże zimowe przyciągają do sklepów tłumy klientów – to prawda, że można wtedy skorzystać z atrakcyjnych obniżek i licznych promocji, ale trzeba pamiętać, że wtedy też kupujemy więcej. Bo taniej, bo wyprzedaż, bo zniknie itd. Zapłacimy za daną rzecz mniej, ale łącznie na pewno sporo więcej, niż pierwotnie zakładaliśmy.
Dotyczy to zarówno zakupów w sklepach z odzieżą oraz obuwiem, jak i w sklepach z elektroniką. Zimowe wyprzedaże trwają przez cały styczeń, a w wielu sklepach nawet w lutym – zależnie od zainteresowania oraz sprzedaży. Wiadomo jednak, że w trakcie wyprzedaży wszystko znika w błyskawicznym tempie.
Obniżki sięgają nawet 70 czy 80 proc., ale tak naprawdę w dużym stopniu są to działania marketingowe – realnie wynoszą one ok. 20-30 proc. Trzeba przyznać, że z tygodnia na tydzień ceny maleją, podobnie jednak jak i wybór. Czekając, zapewne nie znajdziemy później odpowiedniego rozmiaru spodni czy koszuli w ulubionym kolorze. Pod koniec wyprzedaży większość rzeczy można kupić faktycznie za ok. 50 proc. oryginalnej ceny, a nawet taniej.
Warto sprawdzić kolekcje zimowe i wybrać coś, co przyda się za rok – dobrze postawić na praktyczne dodatki i bezpieczne kolory, abyśmy za kilka miesięcy nie uznali, że coś wyszło z mody albo nie jest już zgodne z naszym gustem.
KaKw, fot.gonghuimin468/Pixabay